Albert i nie tylko
Ostatnie dni miały zupełnie inny przebieg niż wynikałoby to z planów. Zamiast zajmować się wybieranie kolorów ścian, wzorem podłóg, rodzajem kostki przed domem, trzeba było zająć się pierwszym stałym lokatorem posesji, którym niespodziewanie stał się zabiedzony kundelek. Psiak przybłąkał się z pobliskiego lasku z zerwanym sznurkiem na szyi. Wszystko wskazuje na to, że jakaś menda moralna przywiazała go do drzewa i zostawiła. Piesek został odkarmiony i sam postanowił zostać, bo zaczął nocować pod drzwiami domu. Wobec tego zamiast skręcać szafki do łazienki trzeba było mu zorganizować w miarę solidną, dobrze ocieploną budę :) Na szczęście na budowie nie brakuje desek i styropianu :) Ponadto zamiast jeździć po hurtowniach budowlanych zaczęło się jeżdżenie do sklepów zoo i do weterynarza. Pies został odkleszczony, odrobaczony, zaszczepiony przeciw wściekliźnie i dostał oficjalne imię wpisane do papierów: Albert :) Jego radość na nasz widok jest bezcenna i rekompensuje wszelkie trudności związane z zadbaniem o niego.
Ze spraw budowlanych, to skończone zostało układanie płytek w łazienkach, ruszyła pompa ciepła, zaczęło się podsypywanie i zagęszczanie podbudowy pod podjazd i tarasy (wreszcie przed garażem nie ma już dziury), oraz podpisana umowa ze sprawdzoną firmą ochroniarskie. Działa też już instalacja alarmowa z powiadamianiem.
Plan na najbliższy tydzień to początek układania kostki i rozprowadzenie odwodnienia wody opadowej z rynien, a wewnątrz początek malowania ścian i sufitów oraz montaż ceramiki łazienkowej. No i oczywiście zajmowanie się Albertem :)